Jeszcze niedawno banki przekonywały, że wyrok TSUE jest dla nich korzystny. Jednak teraz odchodzą od tej retoryki. Obecnie można dostrzec poważne utrudnianie kierowania spraw do sądów. Działania te polegają m.in. na opornym wydawaniu dokumentów dotyczących umów kredytowych i na podnoszeniu opłat za ich przekazywanie. W tej sytuacji nie należy spodziewać się propozycji ugodowych ze strony banków. Dla nich bardziej korzystne jest obracanie środkami aż do prawomocnego wyroku, a to już teraz perspektywa 3-4 lat. Należy ponadto przypuszczać, że w najbliższej przyszłości liczba spraw frankowych w sądach będzie rosnąć. Rząd nie będzie szczególnie aktywny ws. frankowiczów, w przeciwieństwie do Rzecznika Finansowego, UOKIK-u czy Rzecznika Praw Obywatelskich.
Zniechęcić klienta
W 2020 roku banki będą opornie podporządkowywać się wyrokowi TSUE z 3 października 2019 r. Tuż po jego ogłoszeniu przekonywały, że jest on dla nich korzystny. Wraz z kolejnymi orzeczeniami polskich sądów, odchodzą jednak od tej tezy. Obecnie koncentrują się na zniechęcaniu klientów do kierowania spraw do sądów. Tam bowiem coraz częściej przegrywają. A każdy kredytobiorca, który rezygnuje z dochodzenia swoich roszczeń, to dla nich czysty zysk.
Można również spodziewać się tego, że banki w dalszym ciągu będą utrudniały kierowanie spraw do sądów. Strategia zniechęcania jest już widoczna na rynku. Dokumenty dot. umów kredytowych są wydawane bardzo opornie. Trzeba na nie czekać nawet do 2 miesięcy i często ponosić wysokie opłaty. Jeden z banków potrafi obecnie zażądać za komplet takiej dokumentacji ponad 3 tysiące złotych. Standardowo jest to 200-400 zł.
Zdarza się także, że pracownicy banków dzwonią do klientów, żeby zniechęcić ich do występowania o dokumenty i „ostrzegają” przed prawnikami. O ile opóźnienia w wydawaniu dokumentów mogą wynikać ze zwiększonego zainteresowania kredytobiorców, tak pozostałe działania mają charakter w pełni świadomy i służą utrudnianiu dochodzenia roszczeń. Pozostaje więc monitorowanie sytuacji. W przypadku oczekiwania powyżej miesiąca warto złożyć oficjalną reklamację. Można to zrobić w dowolny sposób, tj. osobiście, telefonicznie, pisemnie lub poprzez system bankowości elektronicznej.
Należy zaznaczyć, że banki nie mogą odmówić wydania dokumentów dot. umów kredytowych. Często jednak docierają one do klienta dopiero po kilkukrotnym monicie lub wniesieniu reklamacji. Po 2 tygodniach od wysłania wniosku warto zweryfikować, czy został on zarejestrowany w systemie bankowym i jest przetwarzany. Jeśli nie dostarczono dokumentacji po upływie dalszych 10-14 dni, należy interweniować za pośrednictwem infolinii lub w bezpośrednio w placówce. Jeżeli jest to możliwe, wskazany jest samodzielny odbiór dokumentów w oddziale, aby przyspieszyć tę procedurę.
Podobna sytuacja, jak obecnie z kredytami indeksowanymi do walut obcych, miała miejsce w przeszłości w przypadku polisolokat, a dokładniej – z opłatami za wcześniejsze rozwiązanie umowy. Teraz tego typu spory są niemal w 100% rozstrzygane na korzyść konsumentów. Z kredytami frankowymi tak będzie za 2-3 lata, gdy utrwali się linia orzecznicza korzystna dla frankowiczów. Trzeba więc poczekać na prawomocne wyroki sądów. W obecnej sytuacji samo oczekiwanie na rozpoznanie sprawy w Sądzie Apelacyjnym w Warszawie wynosi nawet 20 miesięcy.
Bez ugody
Frankowicze nie powinni jednak spodziewać się propozycji rozwiązań ugodowych ze strony banków. Powód jest prosty – odsetki ustawowe wynoszą obecnie 7%. Banki, obracając środkami aż do prawomocnego wyroku, mogą zarobić dużo więcej. Praktyka pokazuje, że tylko jeden podmiot na rynku w ogóle rozmawia o ugodzie. Jednak warunki, które proponuje, nie są zbyt korzystne. I dlatego klienci, którzy mają lub mieli taki kredyt, nie decydują się na zawarcie porozumienia.
Ponadto trzeba podkreślić rozmiar problemu. W sądach jest obecnie ok. 20-25 tysięcy spraw wniesionych w ostatnich 3-4 latach. Ugody musiałyby dotyczyć wszystkich kredytobiorców, a więc 20 razy większej liczby poszkodowanych. Aktywnych kredytów pozostaje ponad 450 tysięcy. Natomiast spłaconych, a więc tych, z którymi również można iść do sądu, jest dalsze ok. 300 tysięcy. Jak pokazują powyższe statystyki, skala jest ogromna.
W nadchodzącym roku i w kolejnych latach będzie zdecydowanie więcej spraw frankowych. Niestety, należy spodziewać się także wydłużenia terminów ich rozpoznawania. Wpływa na to nie tylko wzrost liczby pozwów. Znaczenie mają też braki kadrowe w sądach, zarówno dot. sędziów, jak i personelu administracyjnego. Do tego dochodzi ogólna dezorganizacja sądownictwa, spowodowana aktywnością rządu (niepewny status sędziów nominowanych przez obecną KRS) oraz próby działań banków wobec sędziów z wyrobioną już linią orzeczniczą (składanie wniosków o ich wyłączenie). Problemem jest także długi czas oczekiwania na sporządzenie opinii przez biegłych. Sądy proponują już nawet 9-miesięczne terminy.
Rozwiązaniem powyższego problemu jest rozstrzyganie sprawy na pierwszej rozprawie. Może do tego dojść, jeśli sąd zdecyduje się wydać wyrok wyłącznie w oparciu o przedstawione przez stronę dokumenty. Często już w ten sposób można ocenić, czy znajdujące się w umowie postanowienia są niedozwolone oraz czy prowadzi to do jej nieważności. Jeśli umowa jest nieważna, to nie ma potrzeby powoływania biegłego, bowiem kwoty, o zwrocie których rozstrzyga sąd, wynikają bezpośrednio z dokumentów.
Dobrym sygnałem jest wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie z 23 października 2019 r. w sprawie V ACa 567/18. Uznano bowiem, że umowa jest nieważna, a zatem nie ma potrzeby korzystania z biegłego. Jednak rozstrzyganie sporów na pierwszej rozprawie jest póki co rozwiązaniem bardzo rzadko stosowanym przez sądy. Wynika to z obaw przed późniejszym zarzutem apelacyjnym nierozpoznania istoty sprawy.
Bezczynne państwo
Patrząc obiektywnie na sytuację, nie należy spodziewać się również szczególnej aktywności rządu w tzw. sprawach frankowych. One nie są nowym tematem, a dotychczas brakowało jakichkolwiek konkretnych działań. Sektor bankowy jest doskonale zorganizowany, dysponuje sporymi środkami na działania PR i lobbying. Dużym podmiotom jest zdecydowanie łatwiej wpływać na politykę niż stowarzyszeniom konsumentów. Dotychczasowe inicjatywy, związane z Funduszem Wsparcia Kredytobiorców, nie koncentrują się na źródle problemu, czyli na wadach w samych umowach kredytowych. W tym przypadku skupiono się na objawach, czyli na pomocy w spłacie rat. To rozwiązanie jest korzystne – ale dla banków, bowiem to one otrzymują raty kredytu zgodnie z umowami.
Kredytobiorców stać na uregulowanie rat. Większość kredytów jest spłacanych terminowo. W sporze z bankami głównym problemem są niedozwolone postanowienia w umowach kredytowych, a nie brak środków na spłatę. Przykładowo, gdyby z nieuczciwej umowy z operatorem telefonicznym lub telewizją kablową wynikał obowiązek comiesięcznego wnoszenia dodatkowych opłat, to konsumenci również mogliby dochodzić swoich praw w sądzie, mimo że byłoby ich stać na ponoszenie takiej opłaty.
W tym roku nadal aktywni w kwestii tzw. kredytów frankowych powinni być Rzecznik Finansowy i Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Tematem kredytów frankowych żywo interesuje się także Rzecznik Praw Obywatelskich, czego przykładem może być panel poświęcony kredytom w trakcie Kongresu Praw Obywatelskich, który odbył się 14 grudnia 2019 r.
Bardziej niż na pojedyncze, spektakularne zdarzenie, takie jak wyrok TSUE, należy czekać na utrwalenie obecnej linii orzeczniczej, sygnalizowanej w 2019 roku przez sądy, w tym Sąd Najwyższy. Ujednoliceniu powinna ulec ocena postanowień umownych jako niedozwolonych. Kredytobiorcy mogą obserwować, jak szybko będą wykonywane wyroki. Warto zwrócić uwagę na to, czy banki wypłacą zasądzone kwoty, zaproponują ich zaliczenie na poczet spłaty kredytu czy może, jak w przypadku głośnej historii jednego z banków, konieczne stanie się egzekwowanie tych należności przez komornika.
Można spodziewać się propozycji zaliczania zasądzonych kwot na poczet spłaty salda kredytu. Od decyzji kredytobiorców powinno zależeć, co będzie dalej. Może zostać skrócony okres kredytowania z niezmienioną wysokością rat lub umowa potrwa zgodnie z pierwotnymi założeniami, lecz miesięczna rata stanie się znacząco niższa.
„Straszenie” fiskusem
W mediach pojawiały się także informacje o problematycznych relacjach niektórych frankowiczów ze skarbówką. Urzędy bowiem uznają umorzenie części zobowiązań za dochód podlegający opodatkowaniu. Jednak kredytobiorcy nie powinni obawiać się tego typu sytuacji. „Kłopoty” z fiskusem dotyczą ugód czy porozumień zawartych przed 2015 rokiem. Wówczas weszło w życie rozporządzenie przewidujące ulgę w spłacie zobowiązania podatkowego.
Ponadto ocena zasadności nałożonego czy pobranego podatku nadal jest przedmiotem weryfikacji przez organy wyższych instancji i sądy administracyjne. Nawet jeśli urząd skarbowy uzna, że kredytobiorca powinien zapłacić podatek, to od tej decyzji można się odwołać, najpierw do organu wyższej instancji, a następnie – do sądu administracyjnego.
Co więcej, w zdecydowanej większości przypadków po stronie kredytobiorców nie występuje dochód podlegający opodatkowaniu. Nie mamy bowiem do czynienia z „umorzeniem” zadłużenia wobec banku, lecz ze stwierdzeniem, iż dany dług nigdy nie istniał
Jeśli ktoś, z dowolnych powodów, chce jeszcze poczekać ze skierowaniem sprawy do sądu, to warto przerwać bieg przedawnienia spłaconych rat, wzywając bank do próby ugodowej. Opłata od wniosku to jedna piąta należności od pozwu, czyli zwykle 200 zł. Przerwanie biegu przedawnienia sprawia, że można dochodzić roszczeń za okres dłuższy niż 10 ostatnich lat. Mowa tu o całych ratach w sytuacji nieważności umowy lub o ich części – „nadpłacie” w przypadku utrzymania umowy i usunięcia z niej klauzul waloryzacyjnych.
Warto także pamiętać o tym, że sytuacja kredytobiorców może ulegać zmianie na przestrzeni czasu. Dochodzi do przedterminowej spłaty, zmiany kredytobiorców czy przejęcia kredytu po osobie zmarłej. W każdym z ww. przypadków należy uważać na składane wobec banku oświadczenia, zarówno telefonicznie, jak i pisemnie. Kredytobiorcy nie powinni bez weryfikacji odnawiać swojego długu, potwierdzać wobec banku wysokości salda, uznawać zadłużenia czy zrzekać się przysługujących im, choćby potencjalnych, roszczeń. W każdej nietypowej sytuacji warto skonsultować się z prawnikiem, żeby nie popełnić błędów. One przecież mogą znacząco utrudnić dochodzenie roszczenia.
Autorem publikacji jest mec. Jakub Bartosiak